» Blog » Jak uratowałem Gwiazdkę
25-12-2008 13:59

Jak uratowałem Gwiazdkę

W działach: Tfórczość | Odsłony: 1

Takie tam wygłupy.

_____________________________________________

- Chciałbym jednakowoż zauważyć, że pod choinką ukrywa się szczur – zagaił Wujek konwersacyjnym tonem, zapalając długiego papierosa od zdobiącego wigilijny stół świecznika.
- Raczy Wuj żartować – zaśmiałem się nieszczerze. Wiedziałem, że ma rację, ja także dostrzegłem blask małych czerwonych oczek spoglądających na nas spod stojącego w kącie pokoju drzewka. Nie wiedząc, co powiedzieć po tak oczywistym kłamstwie, zarechotałem raz jeszcze, a potem jeszcze raz, wplatając w śmiech zapętlone "Dobre, dobre" albo "To też Wuj powiedział! Szczur? W moim mieszkaniu?". Byłem gotów przeciągać ową pompowaną wstydem sztuczną radość aż do nocy. No bo jak miałem wytłumaczyć obecność tego zwierzaka w moim nowym, schludnym mieszkaniu, do którego przeprowadziłem się niedawno z rodzinnego domu, w którym szczury widywano tylko w telewizji? Niestety, temat został podchwycony. Babka, matrona całego rodu, zasygnalizował chęć przemowy majestatycznym wywijasem nasadzonego na koniec widelca pierogiem, który zresztą zsunął się ze sztućca i upadł na podłogę. Nikt nie zwrócił jej uwagi. Nikt nigdy nie odważył się sprzeczać z Babką, stworzoną przecież na boski obraz i podobieństwo. Jako podobni do Babki (w co jednak także zdawała się wątpić) byliśmy więc tylko nieudanymi kopiami kopii.
- W naszym domu potrafiliśmy radzić sobie ze szczurami.
- Tak, Babciu. – odpowiednio schyliłem głowę. Dopiero po latach pracy udało mi się wypracować idealne odchylenie od pionu: odpowiednio oddalone zarówno od bezczelnego patrzenia w oczy, jak i znudzonego kontemplowania czubków butów.
- Dziadek nigdy nie dopuszczał, by te brudne zwierzaki wlazły nam na głowę.
- Tak, Babciu.
Sytuacja była dramatyczna. Starucha nakręcała się coraz bardziej, a w miarę wygłaszania kolejnych kwestii powiększał się pionowy dystans pomiędzy jej brwiami. Odległość 10 cm traktowana była jako standard, teraz jednak poziom pogardy wynosił już przynajmniej dwa razy tyle! Uratować mnie mogła tylko stanowcza, zupełna uległość.
- Tak, Babciu.
- Tak, Babciu, rozumiem.
- Tak, Babciu.
- Czy pod choinką jest szczur? – Przygłupia Siostra zazwyczaj reagowała z pewnym opóźnieniem. Kiedyś zastanawiało mnie, jak pogodzić moją opinię na temat jej inteligencji z faktem czytania przez nią kobiecych pism: w końcu dorwałem się do jednego z nich. Nie zaskoczyło mnie, gdy okazało się, że zawiera ono prawie wyłącznie obrazki. Nieliczne artykuły po bliższym przyjrzeniu okazały się tylko ciągami losowo pogrupowanych liter nie mających żadnego sensu. Opowiedziałem o tym kiedyś kumplowi, któremu anegdota ta bardzo przypadła do gustu i zaczął ją rozpowiadać wszystkim znajomym. Kiedy kilka dni później zaginął w nieznanych okolicznościach, postanowiłem zatrzymać moje odkrycie dla siebie.
- Typowe, typowe. – rzuciła Babka popijając herbatę. Stróżka napoju pociekła jej po policzku i dalej na sukienkę. Nikt nie zwrócił jej uwagi. Matka nagle rozpłakała się.
- Och, nie przesadzajmy – Wuj stuknął mnie porozumiewawczo łokciem, tak że skrzywiłem się z bólu – Każdy młody chłopak musi się trochę wyszaleć, prawda? Gdybym dostawał grosza za każdym razem, kiedy znajdywałem w moim pierwszym mieszkaniu szczura...
- Czy pod choinką jest szczur? – zapytała Siostra.
- Typowe. – stwierdziła Babka.
- Tak, Babciu.
Szczur poruszył się, szeleszcząc gałęziami drzewka.
- Skoro skończyliśmy jeść, może czas pójść wypatrywać Świętego Mikołaja?
Bachory Siostry wrzasnęły z radością. Dopiero po krótkiej chwili najstarszy zdał sobie sprawę, że zapomniał o godności wyzwolonego nastolatka: doprawił więc swój okrzyk najbardziej kultowym i jakże często używanym cytatem z "Dnia Świra".

To mi przypadło wcielenie się w rolę brzuchatego, czerwonego elfa. Pobiegłem do małego pokoju. Strój Świętego kupiony dwa dni temu w Tesco leżał jak ulał. Kiedy z zaskakującą satysfakcją układałem wacianą brodę, ujrzałem w lustrze stojące za mną Dzieciaki. Odwróciłem się z wściekłością.
- No przecież...! To teraz wszystko bez sensu teraz!
- Nie wierzymy w Świętego Mikołaja, wujku. – cała trójka zgodnie pokręciła główkami.
- A atmosfera świąt? Odbieracie sobie całą magię... – otarłem łzę, przywołując piękne wspomnienia z tych dawnych wigilii, kiedy jako mały chłopiec czekałem na prawdziwego Mikołaja. Cyniczny głos w moim umyśle stwierdził, że są one całkowicie fałszywe, co rozsierdziło mnie jeszcze bardziej. – Po co więc wasza matka kazała mi się przebierać?
- Nie wiemy. Pośpiesz się, czekamy na prezenty.
A więc to tak! Szczur wciąż grasował w salonie, czemu nie można było już zaprzeczyć, a tu jeszcze taka wpadka... Sytuacja wymagała drastycznych kroków. Otworzyłem szufladę i wyjąłem z niej rewolwer, który pod wpływem samobójczych myśli kupiłem kilka miesięcy wcześniej na bazarku.
- Jeżeli któreś z was zdradzi, że mnie widzieliście, rozwalę wam łby, rozumiecie? – wydarłem się, ozdabiając ich dziecięce twarzyczki cienką warstewką śliny.
- Sto złotych. – orzekł najstarszy.
Aby zapłacić Dzieciakom musiałem rozbić świnkę skarbonkę, którą dostałem od Siostry równo rok wcześniej.

Po zawarciu umowy Szkraby grzecznie odmaszerowały do salonu. Ja dokończyłem przebieranie, wtykając na koniec rewolwer pod udającą brzuszysko poduszkę. Wlałem do gardła zawartość butelki z moich ukrytych zapasów. Byłem gotowy. Wpadłem do salonu jak czerwony anioł konsumpcjonizmu, zdecydowany uratować moją pozycję wszelkimi dostępnymi środkami.
- Święty Mikołaj wreszcie nas zaszczycił. – stwierdziła Babcia tonem wyrażającym zażenowanie. Siedziała na fotelu. Spod jej masywnego ciała wystawał już tylko wstrząsany pojedynczymi spazmami ogon mojego starego kota. Nikt nie zwrócił jej uwagi.
- Tak, Babciu.
- Czy pod choinką jest szczur? - zapytała Siostra.
- Oczywiście, że nie. Jest teraz tam. – Wuj wskazał na jedno z krzeseł. Nie mogłem już dłużej oponować. Niewielki, szary zwierzak spoczywał na miejscu przeznaczonym dla nieoczekiwanego przybysza. Nie rzucał się na półmiski, w zasadzie się nie ruszał. Patrzył na mnie jedynie swoimi czerwonymi oczkami, w których widziałem inteligencję, a może nawet drwinę. Matka rozpłakała się.

Tego było już za wiele. Opuściłem śmieciowy worek (tym razem pełen prezentów) i wydobyłem zza pasa broń. Poduszka opadła na ziemię. Otworzyło się któreś z okien i do mieszkania wpadł niosący deszczowe krople podmuch zimnego wiatru, który załopotał moim czerwonym płaszczem. Gdzieś za mną Dzieciaki wydały z siebie okrzyk pełen entuzjazmu. Wycelowałem w brudny łepek przebrzydłego stwora, który postanowił zepsuć nam święta.
- Stój, proszę! – cichy głos pochodził wyraźnie ze szczurzego pyszczka. – Dzisiaj Wigilia, nie...
Huk wystrzału wstrząsnął całym mieszkaniem, a czaszka istoty wybuchła na dziesiątki kawałków jak sylwestrowa petarda. Ja sam byłem już na krawędzi paniki. Co ja zrobiłem? Czemu tego nie przemyślałem? Co pomyślą sobie sąsiedzi??!
- Apage, Satan! – oznajmiła Babcia, zamaszyście wykonując znak krzyża.
- Tak, Babciu. – przytaknęliśmy chórem.
Zagłuszył nas jednak kolejny radosny okrzyk Dzieciaków, które w międzyczasie dobrały się do prezentów. Rozejrzałem się po pokoju. Siostra, Matka, Wujek... wszyscy patrzyli na mnie z podziwem. Nawet Babka przerwała na chwilę swoje druzgocące kazanie i nieznacznie kiwnęła głową.
To była moja chwila! Załatwiłem tego piekielnego zwierzaka i przyniosłem prezenty! W przypływie entuzjazmu zaintonowałem kolędę.
- Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem wesoła nowina,
że Panna czysta, że Panna czysta...

Udało się! Jednak sprawiłem się dobrze! Podskoczyłem z radości, gdy pozostali przyłączyli się do śpiewu.
- ...pasterze śpiewają, bydlęta klękają,
cuda, cuda ogłaszają!


Westchnąłem z rozrzewnieniem. Jednak nie ma to jak Gwiazdka.


_________________________________________

Wesołych świąt :)

1
Notka polecana przez: Andman
Poleć innym tę notkę

Komentarze


senmara
   
Ocena:
0
Jesteś okrutny ;)A scena z babcią siedzącą na kocie to jak rysujek ze Sprytka...
26-12-2008 15:45
teaver
   
Ocena:
0
Cóż za dramatyzm! Moje gratulacje, świetny tekst. :D
26-12-2008 16:52
~szapiel

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wyczuwam traumę bożonarodzeniową okraszoną "Ferdydurke"...

Czytamy lektury?
26-12-2008 22:45
rincewind bpm
   
Ocena:
0
A widzisz, święta minęły mi całkiem miło i spokojnie. Ale wpływ Mistrza jest niepodważalny, choć bezpośrednio kojarzy mi się raczej Lem i końcówka "pamiętnika znalezionego w wannie" :)
27-12-2008 00:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.